Podróże małe i duże
Grecja Paryż Sopot
Z listy odbytych podróży wybrałam trzy miejsca, które chciałabym z pewnością odwiedzić po raz kolejny. Paryż, Grecja i Sopot. Dużo podróżuję ale rzadko odwiedzam te same miejsca- raczej jestem typem odkrywcy. Chcę zobaczyć jak najwięcej, odkrywać kolejne fascynujące miejsca, tymczasem trzy wybrane pozycje łączy wspólna cecha – we wszystkich tych miejscach moja stopa już stanęła.
Jednak za każdym razem nawet wkoło powtarzającą się rzecz, odkrywamy na nowo, dostrzegamy inne wcześniej nie widzialne dla Nas szczegóły, mając szeroko otwarte oczy i umysł dostrzegamy więcej, pochłaniamy miejsca głębiej. Kluczem każdej podróży jest nastawienie i ludzie, którymi się otaczamy podczas trwania eskapady. Staram się jak najwięcej obcować z tubylcami, oglądać ich codzienne życie, zwyczaje, sposób ubierania się, równie istotna jest kuchnia – to jaką wagę dany naród przywiązuje do pożywienia, w dużym stopniu pozwala stwierdzić z kim mamy do czynienia. Paryż odwiedziłam kilka razy. Po raz pierwszy jako nastolatka, wtedy szczerze mówiąc nie za bardzo mnie urzekł. Za to 21 urodziny to było coś ! Prawdziwa paryska przygoda, która zaczęła się już na lotnisku.
Ponieważ miałam podaną trasę z punktu A do punktu B, „przezornie” nie zapytałam o adres, pod który mam dojechać – niestety nie przewidziałam strajku metra ; p . Pobyt zaczął się od nocy clubbingowej w tzw. Bastylii – dzielnicy imprez. Tequili można napić się wszędzie, ale paryskiego mojito już nie – brzmi paradoksalnie, ale smakuje wyśmienicie. Gdzie?
Mały bar 4 x4, klejąca się podłoga i ziarenka cukru trzcinowego zgrzytają pod butami, kiedyś chmura dymu i dwóch uroczych braci bliźniaków z Martyniki, którzy produkcję napoju traktują niczym przygotowania do zaawansowanej operacji chirurgicznej, nienaganna precyzja i higiena stanowiska, skutkuje boskim drinkiem. Disneyland, hmm strona internetowa może nie zachęca do odwiedzin, niby zabawy dla dzieci, ale kto inny patrzy na świat z taką beztroską i świeżym spojrzeniem jak nie one? Warto poczuć się dzieckiem za jedyne 50 euro – wrażenia bezcenne. Początkowo niby kolorowa kraina, z bajki ale kiedy odkryje się już fast pass – przepustkę do bez kolejkowego, beztroskiego igrania z adrenaliną na dziesiątkach mega szybkich zabawek dla dorosłych, człowiek nie marzy już o niczym innym jak o tym żeby zabawa trwała bez końca. W końcu Montmartre i Bazylika Sacré-Cœur – obowiązkowe punkty odwiedzin.
Nie ma nic lepszego niż rankiem ( czytaj około 12 ; p ) wypić kawę i poczuć atmosferę rozleniwionych artystów szukających weny. Małe sklepiki z oryginalnymi wyrobami, przeplecione oczywiście towarami „Made In China” ale w końcu życie to sztuka wyboru i umiejętność widzenia rzeczy dobrych.
Teraz przeskoczmy troszkę na południowy wschód z paryskiego kalejdoskopu do Grecji. Zawsze marzyłam żeby wpisać ją do listy miejsc odwiedzonych i udało mi się zobaczyć Cyklady, ale Riwiery Olimpijskiej jeszcze nie. Już sama nazwa brzmi kusząco, olimpijska kojarzy mi się z mistrzowską, później z bogami, boskim ciałem, ambrozją, oliwą z oliwek, a po ostatnim pobycie na wyspach nieodłącznie z Gyrosem ! O tak prawdziwy grecki Gyros z prawdziwego 100 % mięsa ze świeżymi warzywami, frytkami zrobionymi Just In time i lodowatym kieliszkiem domowego Ouzo podanego przez gospodarza jako gest przyjaźni i pomoc w trawieniu – bosko !
Po jedzeniu czas pomyśleć o ruchu ! Tak sport, słowo które od kilku lat kocham dość intensywnie, w wodzie, na plaży, z maszynami lub bez, możliwości jest bez liku. W końcu człowiek istota rozumna wciąż wymyśla, przerabia, modyfikuje istniejące już dyscypliny, więc nawet ktoś ze słomianym zapałem, co wakacje może zostać mile zaskoczony masą nowych opcji na zmobilizowanie się do ruchu. Oliwa – na talerzu i na ciele – zapewni opaleniznę godną bogów – nie ma nic lepszego niż szybka sprawdzona mieszanka – oliwa z oliwek + woda + sól morska – ciemna, długotrwała opalenizna bez poparzeń gwarantowana – bez syntetycznych SPFów można równie skutecznie chronić ciało.
Kiedy znudzi się nam Słońce w ilości NON STOP, wino, oliwki i feta, choć w moim przypadku mało realna opcja ; > skoczyć można nad nasz kochany, zawsze czekający, miejscami chłodny, nie tani, zatłoczony Bałtyk. Grecja boska, ale polską plażą nie pogardzę; ma swój niepowtarzalny urok przez cały rok i pokazuje nam wiele twarzy. Trójmiasto – mój ulubiony obszar nadmorskiej linii brzegowej.
Komentarze