Agnieszka Pająk – Jestem wierna metabolicznemu IQ
Wywiad dla Kobieta Interia.pl
Agnieszka Pająk: Z dużym prawdopodobieństwem tak. Jeżeli dobrze rozwiązałaś test i twoje MIQ jest mieszano białkowe, oznacza to, że twoje menu powinno składać się w 45 proc. z węglowodanów, a w 55 proc. z białek i tłuszczu. Teraz wszystko zależy, jak bardzo restrykcyjnie się odżywiasz i czy dostarczasz białko w innej formie niż to zwierzęce. Przede wszystkim powinnam zapytać jak czujesz się na co dzień ? Czy miewasz spadki energii, bóle głowy, jakieś inne dolegliwości ? Czy żywisz się wege z potrzeby organizmu czy z powodów ideologicznych? Jeżeli jesz dużo węglowodanów, a masz typ mieszano białkowy, twój organizm spala jest zbyt szybko i nie może osiągnąć równowagi. Czy tak jest ?
Zdecydowanie! Nie mówiąc już o tym, że wystarczy mniejsza dawka aktywności fizycznej, by waga szybko i nieubłaganie poszła w górę. Naprawdę wystarczy jeden test, 48 pytań, by poznać przepis na poprawę jakości swojego życia z bonusem w postaci szczupłej sylwetki ?
– Dokładnie tak! Nie trzeba robić testu DNA za kilka tysięcy, żeby odkryć swój kod do zdrowia. Jest sporo osób, które nie obserwują swojego organizmu i trudno im odpowiedzieć na pytania, wtedy mogą wybrać opcję dwa i przeprowadzić weekendowy test metaboliczny. Skoki wagi w twoim typie przy nadmiarze węglowodanów to nic nadzwyczajnego. Jedząc odpowiednią ilość zdrowego tłuszczu i białka nawet przy niewielkiej aktywności fizycznej nie będziesz tyła, a na pewno nie w takim tempie jak katując się na siłowni i pakując węglami. Nie ma nic gorszego niż wysiłek na pusty żołądek lub po np. musli z miodem. Skoki cukru we krwi doprowadzą do hiperglikemii, żeby następnie spaść do granic możliwości. W efekcie będziesz wykończona i jeszcze odłożysz tkankę tłuszczową na czarną godzinę.
Wniosek nasuwa się więc sam. Zamiast po omacku krążyć pomiędzy kolejnymi dietami cud i eksperymentować na własnym organizmie, wystarczy dokładnie się w niego słuchać. Wierzysz, że każdy z nas potrafi to zrobić ?
– Myślę, że nie. Wiele osób, a właściwie większość, nie obserwuje swojego organizmu na co dzień, a to naprawdę mądra maszyna. To, co jej dajemy, dostajemy w zamian. Często też oszukujemy sami siebie lub wydaje nam się, że coś jest zdrowe, bo jest modne. I rozwiązując test bazujemy na przekonaniach, a nie na instynkcie. Jednak każdy może się tego nauczyć.
Właśnie taki cel przyświecał ci, gdy postanowiłaś napisać książkę? Bo obalasz w niej kilka popularnych mitów !
– Celem było zebranie w jednym miejscu wszystkich cennych informacji, które ułatwią nam życie. Dziś mamy tyle czynników, które wpływają na nas niekorzystnie, że walka o zdrowie i dobre samopoczucie przypomina ring bokserski. Przetworzona żywność – zadaje nam cios, podnosimy się na nowo i tak w kółko. Zanieczyszczone powietrze, woda, stres to kolejne czynniki, które nie ułatwiają nam drogi do zdrowia. Mało tego – zapominamy, że zdrowie to nie tylko brak choroby, ale zdolność do wykonywania wielu czynności i pozostawanie w równowadze fizycznej, psychicznej, duchowej i społecznej. Ile znasz osób, które się kwalifikują? Porozmawiajmy o mitach zatem – o jakich mówisz ?
Pierwszy obalasz już na samym początku pisząc, że „metabolizm każdego z nas ma swoje cechy indywidualne i choć być może damy radę wszystkich tym samym wykarmić, z pewnością nie damy rady wszystkich tym samym odżywić”. Mogę więc pić owocowe koktajle zajadając je superfoods i wciąż mieć niedobory ?
– Niekoniecznie niedobory, ale problemy zdecydowanie tak! Większość osób żyjących w krajach wysokorozwiniętych ma nieszczelne jelita, a przez to chroniczne lub nawracające stany zapalne, które krążą w organizmie. A to ból głowy, a to mięśni, zmęczenie, wysypki… Wszystko ma swój początek w jelitach. Tak wiec, jedząc same owoce i warzywa na surowo, do tego zimne, zwłaszcza w sezonie jesiennym dowalamy sobie jeszcze bardziej. Wychładzamy organizm, do tego podrażniamy śluzówkę przewodu pokarmowego. Ponadto obecnie produkty spożywcze mają zaledwie 10 % wartości odżywczych, które miały sto lat temu. Na pewno typ białkowy znosi taki sposób żywienia zdecydowanie najgorzej. Więc mając tyle zaburzeń i niewłaściwie pracujący układ trawienia nie jest w stanie absorbować cennych mikroelementów z pożywienia i nawet superfoods nie załatwią sprawy.
Wspomniałaś przed chwilą o nieszczelnych jelitach. Jakiś czas temu internet zalała fala artykułów i komentarzy dietetyków dementujących fakt, jakoby istniało coś takiego jak zespół nieszczelnego jelita i był on jedynie wymysłem medycyny niekonwencjonalnej. Rozumiem, że ten mit też obalasz ?
– Oczywiście, że tak! W mojej książce wymieniam badania zagranicznych ośrodków medycyny akademickiej, które potwierdzają nawet to, że początek chorób neurologicznych, takich jak Alzheimer i Parkinson, ma swoje źródło w jelitach, a dopiero potem, po nawet kilku dekadach pojawiają się objawy neurologiczne i oczywista staje się degeneracja komórek mózgu. Jelita to nasz pierwszy mózg, a żyjące w nich mikroby to nasz trzeci dodatkowy mózg i to od nich zależy to, jak funkcjonujemy zarówno fizycznie jak i psychicznie. W końcu jest ich więcej w nas, niż nas samych, gdyż w człowieku żyje więcej mikroorganizmów, niż sam ma swoich komórek.
Mówisz o tym z taką pasją, że zanim wrócimy do książki, muszę spytać o twoje początki. W którym momencie poczułaś, że promowanie zdrowego stylu życia, właściwej suplementacji, życia w zgodzie z filozofią slow food, jest tym, czym chcesz się zająć na poważnie ?
– To w sumie pytanie niełatwe, gdyż ta historia jest długa i zawiła. Pierwsze próby podjęłam w wieku sześciu lat, kiedy swoje suplementy, otrzymywane od mamy, oddawałam dzikim kotom i sprawdzałam, czy wystarczająco szybko się regenerują. Dorastałam w środowisku naukowym w stacji PAN, więc nauka, natura, woda i grono profesorskie było dla mnie jak oddychanie. Później był okres buntu – każdy wciąż pytał, czy będę jak mamusia, a ja w rozpaczy podczas jednego z jej turnusów przez siedem dni zjadłam skrzynkę ciastek, tort czekoladowy i wypiłam skrzynkę coca coli – czułam się fatalnie, ale postawiłam na swoim 🙂
– Miłość do jedzenia jako takiego, kultury spożywania posiłków i wysoko gatunkowych produktów ogarnęła mnie na studiach we Włoszech – wtedy pokochałam jedzenie i gotowanie. Każdy kumpel przekazywał inne przepisy, doświadczenia, regionalne tajemnice, jednak wszystkich łączyła miłość do jedzenia i produktów wysokiej jakości. Później rozpoczęła się moja 11-letnia współpraca z DrGrace i tak skończyłam współtworząc międzynarodowy projekt z Markiem Mackdonaldem – znanym w USA dietetykiem, autorem bestsellerów New York Times’a i przewodniczącym rady cukrzyków oraz twórcą Venice Nutrition. Nawet nie wiem, kiedy to się stało – nie było takiej decyzji – kolejne informacje, doświadczenia, osoby spotykane na mojej drodze pchały mnie do przodu i teraz jestem tu jako redaktor SLOWFOODlife – portalu stworzonego od zera przeze mnie. Cieszy mnie to, że jestem niezależna i nie muszę pisać/mówić tego, za co mi płacą … czasem bawią mnie osoby uważające się za ekspertów z 40-letnim stażem, mające 38 lat, które opisują jak to urodziły się wręcz w sklepie ekologicznym i zawsze były piękne i zdrowe – otóż oświadczam, że tu, gdzie jestem, doprowadziła mnie długa i kręta droga, i od razu odpowiem, że mama nie napisała mojej książki.
Nie przyszłoby mi to nawet do głowy, ale mimo, że miałaś okresy buntu chyba ostatecznie przyznasz, że jej dokonania i wiedza były dla ciebie inspiracją ?
– Zdecydowanie tak – DrGrace jest moją inspiracją, partnerem w biznesie i wielu projektach, najlepszą przyjaciółką, a na końcu mamą. Nasza relacja ewoluowała przez lata, aż doszła do modelu relacji prawie idealnej. Odnosząc się do buntu, nie mam jednak na myśli jej, a ludzi, którzy wciąż porównują, pytają, drążą temat lub wręcz myślą, że to ona stoi za moimi pomysłami czy sukcesami. Mimo, że działamy razem i w jednej branży, to jednak robimy zupełnie inne rzeczy, uzupełniając się wzajemnie. Nawet w książce znajduje się kilka niewielkich fragmentów autorstwa DrGrace. Tak więc bunt mam już za sobą i nikt już nie pyta, czy będę taka jak mama.
Komentarze