MOJE METABOLICZNE IQ – VOGUE
ZDROWIE/DIETA tekst KATARZYNA KOPER
Z jednej strony lekarze przekonują nas, że kluczem do zdrowia jest dieta zgodna z piramidą żywieniową. Z drugiej, co chwilę pojawiają się diety, które przeczą tej teorii. Ich twórcy twierdzą, że potrzebujemy albo więcej białka, albo więcej tłuszczów, albo węglowodanów. Co ciekawe, mimo sprzeciwu żywieniowców wobec takiego niezrównoważonego jadłospisu (grozi cukrzycą typu drugiego, miażdżycą czy stłuszczeniem wątroby), wielu z nas on służy. Stosując go, dobrze się czujemy, mamy dużo energii, chudniemy i wcale nie dopadają nas choroby cywilizacyjne.
Może więc po prostu jest tak, że my, ludzie, różnimy się między sobą nie tylko kolorem oczu i włosów oraz typem sylwetki, ale także sprawnością, z jaką nasz organizm przetwarza składniki odżywcze. To wyjaśniałoby, dlaczego jedni mogą codziennie jeść makaron i obfity deser, a mimo to zachowują zdrowie i figurę, a inni błyskawicznie tyją i mają podwyższony poziom cukru we krwi.
To jasne, że mieszkańcy okolic podbiegunowych potrzebują innego menu, niż ci, którzy żyją blisko równika. Gdyby tak zamienić tym dwóm grupom jadłospisy, prawdopodobnie, skutki byłyby katastrofalne. O tym, jak i co powinniśmy jeść, decyduje klimat, w jakim żyjemy, nasłonecznienie, rodzaj dostępnego pożywienia, aktywność fizyczna oraz geny, które regulują produkcję enzymów i hormonów warunkujących reakcje przemiany materii. Dlatego uniwersalna dieta, dobra dla każdego, nie istnieje – przekonuje Agnieszka Pająk, autorka książki Metaboliczne IQ – twój kod do zdrowia. Według niej dzielimy się na pięć typów metabolicznych. Czy wiecie, dlaczego rdzenni Amerykanie, którzy porzucili rezerwaty i zamieszkali w miastach, zaczęli chorować na cukrzycę, nadciśnienie i częściej są narażeni na zawały serca? Bo zaczęli jeść jak miejscowi.
Wraz z „cywilizowaną” żywnością przejęli choroby cywilizacyjne. Ich organizmy nie były przygotowane do przetwarzania takiej ilości tłuszczu i białka zwierzęcego, jakie zawiera typowa amerykańska dieta. Właśnie migracja ludności sprawiła, że typy metaboliczne występujące w określonych rejonach świata wymieszały się. Dlatego dziś nierzadko pod jednym dachem żyją metaboliczni Inuici i Hindusi. Co ciekawe, zalecana przez dietetyków tzw. dieta zrównoważona nie służy żadnemu z nich. Inuita potrzebuje więcej pokarmów białkowych i tłuszczowych, czyli mięsa, a Hindus węglowodanów i raczej lekkiego białka roślinnego. Kim w takim razie jestem, bardziej Inuitką czy Hinduską ?
Rozwiązanie testu na metaboliczne IQ zajęło mi kilkanaście minut. Musiałam odpowiedzieć na 48 pytań, a niektóre wymagały chwili zastanowienia albo zerknięcia w lustro. Były pytania o apetyt o różnych porach dnia i o odczucia po zjedzeniu tłustego posiłku lub słodyczy, ale także o kolor małżowiny usznej, wielkość źrenicy oka i czy lepiej się czuję w upalne, czy raczej w chłodne dni. Wynik testu wskazał, że jestem typem mieszano–węglowodanowym, czyli mam w sobie coś z Inuitki i coś z Hinduski.
To oznacza, że mój organizm średnio sobie radzi z metabolizowaniem węglowodanów, a do stanu równowagi potrzebuje więcej lekkiego białka. Według autorki książki mam szczęście, bo jadłospis odpowiedni dla mojego typu jest najbardziej liberalny. Właściwie mogę jeść wszystko z listy zdrowych składników. Powinnam jednak unikać mocnych alkoholi, tłustych i ciężkich potraw, nadmiaru roślin strączkowych, sklepowych słodyczy i słodzonych napojów, bardzo kwaśnych przypraw oraz mocnej herbaty i kawy. Bingo !
Od dziecka nie cierpiałam tłustego jedzenia. Gdy babcia podawała na niedzielny obiad rosół z wiejskiej kury, którym zajadała się cała rodzina, ja poprzestawałam na makaronie. Z talerza zawsze w pierwszej kolejności wymiatałam ziemniaki i kaszę.
Makaron z warzywami czy krwisty befsztyk ? Sałatka owocowa czy sernik ? ORGANIZM
DYSKRETNIE PODPOWIADA, CO JEST DLA NAS NAJLEPSZE. Warto go słuchać.
Nie byłam w stanie przełknąć karkówki ani baleronu, a z szynki czy polędwicy musiałam przed zjedzeniem wypreparować każdą białą żyłkę. Nie, nie chodziło o kalorie, bo jako dziecko nie miałam przecież pojęcia o ich istnieniu. W liceum zostałam wegetarianką i przez lata było mi z tym naprawdę dobrze. W czasie ciąży wróciłam do jedzenia mięsa, bo nie chciałam pozbawiać dziecka aminokwasów. Potem w trosce o zachowanie linii zaczęłam kombinować z dietą. Odstawiłam makarony i ukochane ziemniaki, ograniczyłam pieczywo. Uwierzyłam, że z metabolicznego punktu widzenia bardziej opłaca mi się postawić na białko. Jadłam oczywiście owoce i pieczywo pełnoziarniste, ale przede wszystkim mięso z warzywami. Miałam jednak wrażenie, że czegoś mi brakuje. Kilka lat temu na wakacjach we Włoszech poczułam, że nie jestem w stanie odmawiać sobie makaronu i pizzy. To było jak zastrzyk życiowej energii ! Zrozumiałam, że mój organizm domagał się węglowodanów.
Potwierdził to wynik testu na metaboliczną inteligencję (MIQ). W zaleceniach przeczytałam, że jednak nie powinnam jeść ich solo, ale z dodatkiem białka lub tłuszczu. Obecność białka w każdym posiłku ma mnie chronić przed gwałtownymi skokami poziomu cukru we krwi, które prowadzą do przewlekłego zmęczenia. Choć mój organizm dobrze sobie radzi z węglowodanami, to lepiej, żebym ograniczyła jedzenie tych zawierających dużo skrobi (ziemniaki, dojrzałe banany, biały ryż) oraz nie przesadzała ze zbożami, zwłaszcza pszenicą. Jedna uwaga mnie zaskoczyła: jeśli po posiłku mam wielką ochotę na coś słodkiego, to znak, że było w nim za dużo węglowodanów.
Dotychczas myślałam, że jest odwrotnie. Jednak ma to sens – nadmiar węglowodanów wymaga zrównoważenia białkiem lub odrobiną tłuszczu. Ich dodatek powoduje, że poziom cukru we krwi rośnie wolniej i wolniej spada, a właśnie gwałtowne spadki cukru są odpowiedzialne za chęć na coś słodkiego.
Jeśli
po posiłku
mam
wielką
ochotę
na coś
słodkiego,
to znaczy,
że było
w nim
za dużo
węglowodanów.
Dlatego na deser zamiast bezy lepszy dla mnie będzie kawałek sernika. Gdy mam ochotę na banana, lepiej zjeść go z łyżeczką masła orzechowego, a winogrona z kawałkiem sera. Bardzo głodna nie powinnam też sięgać po owoce, ale po trochę białka, np. plasterek chudej wędliny albo kawałek ryby. Szybko przekonałam się, że to działa. Kiedy na śniadanie jem naleśniki z powidłami, wkrótce znowu zaczynam myśleć o jedzeniu. Natomiast po naleśnikach z twarogiem uczucie sytości utrzymuje się dłużej.
Z teorią istnienia różnych typów metabolicznych zgadza się nutrigenomika, czyli nauka zajmująca się dopasowaniem diety do indywidualnych potrzeb pacjenta na podstawie analizy jego genów. Zestaw genów mamy wprawdzie ten sam, ale wiele z nich występuje w kilku wariantach (naukowcy nazywają to polimorfizmem genetycznym), które różnią się między sobą niuansami. Właśnie niuanse decydują o tym, że pewne substancje metabolizujemy lepiej, a inne gorzej. Od kilku lat także na naszym rynku są dostępne testy nutrigenetyczne, których celem jest określenie, jakie warianty genów odpowiedzialnych za przemianę białka, tłuszczów i węglowodanów przypadły w udziale osobie badanej. Na podstawie wyników dietetycy planują indywidualną dietę, która ma zapewnić pacjentowi dobre samopoczucie, odpowiedni poziom energii i obniżyć ryzyko chorób cywilizacyjnych, takich jak miażdżyca czy cukrzyca.
Większość naukowców uważa jednak, że proponowane obecnie testy nutrigenetyczne są za mało dokładne, by móc ocenić całościowo nasz metabolizm. Te badania nie są w Polsce popularne także ze względu na wysoką cenę (ponad trzy tysiące złotych, bez refundacji). Jednak gnana zawodową ciekawością kilka lat temu zrobiłam sobie test nutrigenetyczny. Byłam nieco rozczarowana, wynik nie wniósł nic nowego do mojej diety.
Raport końcowy pokazuje, że mam bardzo dobry metabolizm węglowodanów oraz dobry – białek i tłuszczów. Powinnam wystrzegać się tłuszczów nasyconych, których i tak nie jadłam. I dbać, by w każdym posiłku znalazły się (najlepiej surowe) warzywa lub owoce, aby zmaksymalizować zdolności mojego organizmu do usuwania toksyn.
Ciekawe, że gdy teraz wyciągnęłam wyniki tego badania z szafy, okazało się, że są zbieżne z wynikami testu na MIQ.
Może więc zamiast kosztownych badań nutrigenetycznych, wystarczy nauczyć się obserwować organizm. Warto przyjrzeć się, jak reaguje na pokarmy z przewagą białka, a jak na te, w których więcej jest węglowodanów. Jak zachowuje się po zjedzeniu czerwonego mięsa, a jak po naleśnikach. Masz dużo energii czy przeciwnie – ochotę na drzemkę ? W ustaleniu, jakim typem metabolicznym jesteś, pomoże test na MIQ z książki Agnieszki Pająk. Oprócz charakterystyki poszczególnych typów metabolicznych i dopasowanych do każdego zaleceń dietetycznych, jest w niej spora porcja praktycznej wiedzy o zdrowym odżywianiu, a także o tym, co jest jego zaprzeczeniem, czyli żywności przetworzonej – nafaszerowanej tłuszczami trans, syropem glukozowo-fruktozowym i mlekiem w proszku. Wartotę wiedzę uwzględnić przy modyfikacji menu pod kątem wyniku
testu i zbudować na tej podstawie własną piramidę żywieniową. Trzeba jednak mieć świadomość, że dieta dopasowana do typu metabolicznego nie gwarantuje zachowania zgrabnej sylwetki. Oprócz jakości pożywienia ważna jest także jego ilość. Nawet jeśli organizm błyskawicznie przetwarza węglowodany, to ich nadmiar zmagazynuje w tkance tłuszczowej. Znajomość własnego typu metabolicznego nie zwalnia z myślenia, przeciwnie skłania do refleksji nad tym, czego naprawdę domaga się organizm, np. wtedy, gdy mamy ochotę na coś słodkiego zaraz poobiedzie. Ja już wiem, że powinnam wybrać sernik, a nie bezę.
TYPY METABOLICZNE:
BIAŁKOWY
Bardzo sprawnie metabolizuje
węglowodany, dlatego potrzebuje
więcej białka lub tłuszczu,
w przeciwnym razie narażony
jest na skoki cukru we krwi
i nieustanne uczucie głodu.
WĘGLOWODANOWY
Ma niedobór enzymów rozkładających
glukozę. Ponieważ słabo
metabolizuje węglowodany,
potrzebuje ich więcej. Źle znosi
produkty ciężkostrawne, zwłaszcza
mięsne. Jeśli w diecie jest ich
za dużo, ryzykuje choroby nerek
i wątroby.
ZRÓWNOWAŻONY
Dobrze metabolizuje wszystkie
grupy składników odżywczych,
dzięki temu może jeść właściwie
wszystkie produkty z listy
zdrowych składników.
MIESZANO-WĘGLOWODANOWY
Średnio radzi sobie z przemianą
węglowodanów (lepiej niż typ
węglowodanowy, gorzej niż białkowy).
Nie powinien przesadzać
ze skrobią, kaszą i pieczywem.
Za to w każdym posiłku niezbędne
jest lekkostrawne białko.
MIESZANO-BIAŁKOWY
Dobrze metabolizuje węglowodany,
ale dla zachowania równowagi
potrzebuje odpowiedniej porcji
białka i tłuszczu.
Artykuł pochodzi z magazynu VOGUE POLSKA NR 3 MAJ 2018 – autorką tekstu jest KATARZYNA KOPER
Komentarze